Szybki szacunek inflacyjny mówi dziś wprost: jest źle. Ekonomiści: będzie gorzej. Inflacja w październiku przyśpieszyła, ale Polska nie jest w tym wypadku liderem. Są kraje, choć marne to pocieszenie, w których inflacja przekracza 20 procent.
Inflacja w październiku bliska pełnoletności
Ze wstępnych szacunków inflacyjnych opublikowanych dziś przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że inflacja w październiku 2022 r. wyniosła 17,9 proc. w ujęciu rocznym. To zaś oznacza, że szeroko rozproszona drożyzna nie odpuszcza, a wzrost cen sukcesywnie już zmierza do prognozowanych przez analityków 20 procent po nowym roku.
Warto przypomnieć, że zeszłomiesięczne – potwierdzone w połowie września – dane wskazały na wzrost cen średnio o 17,2 proc. rdr. W ujęciu miesięcznym, a więc w stosunku do września 2022 roku, inflacja w Polsce w październiku br., wyniosła 1,8 procent.
Jak wskazał dziś Główny Urząd Statystyczny, w październiku 2022 r. najszybciej rosły ceny energii, paliw i żywności, czyli analogiczne do poprzednich miesięcy.
W przypadku nośników energii wzrost cen w październiku tego roku poszybował w ujęciu rocznym o 41,7 proc. W ujęciu miesięcznym ceny nośników energii podskoczyły zaś o pełne 2 procent.
Paliwa do prywatnych środków transportu, a więc te, które interesują najbardziej nas – konsumentów, podrożały w październiku 2022 r. o 19,5 proc. w ujęciu rocznym i o 4,1 proc. w ujęciu miesięcznym (w stosunku do września 2022 r.).
Na trzecim niechlubnym miejscu znalazły się w październiku – co nie jest absolutnie żadnym zaskoczeniem – ceny żywności. Wg. wstępnych szacunków GUS-u żywność bez napojów alkoholowych i wyrobów tytoniowych podrożała średnio o 21,9 proc. w stosunku do analogicznego miesiąca 2021 r. i o 2,7 proc. w stosunku do września 2022 r.
Inflacja w Polsce. Do szczytu jeszcze daleka droga
Podane dziś szacunki inflacyjne za październik 2022 r. dobitnie wskazują, że drożyzna w Polsce nie zamierza zwalniać, a do szczytu, który od miesięcy próbują wyrokować zarówno przedstawiciele obozu władzy – także ci kompletnie niezwiązani z ekonomią, a tym bardziej jej “makro wersją” – , jak i analitycy bacznie obserwujący sytuację geopolityczną na świecie, jeszcze daleka droga.
W ocenie członka Rady Polityki Pieniężnej, Ludwika Koteckiego, mocno skonfrontowanego de facto z szefem NBP Adamem Glapińskim, inflacja na początku 2023 roku może przekroczyć w Polsce pułap 20 procent, co oznacza, że zarówno w listopadzie, grudniu, ale także styczniu możemy oczekiwać dalszych wzrostów cen. Później – jak twierdzi Kotecki – inflacja zacznie spadać, jednak podwyższone wartości będziemy obserwować jeszcze dłuższy czas.
Podobnego zdania co Kotecki są także bankowi analitycy, którzy coraz częściej podkreślają, że 20-procentowy wzrost cen po nowym roku jest już “bazowym scenariuszem”.
O inflacji w Polsce przekraczającej 20 procent na początku przyszłego roku mówił nawet niedawno szef Polskiego Funduszu Rozwoju, Paweł Borys, który podczas panelu otwierającego Banking and Insurance Forum 2022 uznał, że inflacja w marcu przekroczy 20 proc., później powinna “szybko spadać.
Podobnego zdania jest także główny analityk PKO BP Piotr Bujak, który swoje stanowisko dotyczące spadku inflacji na przełomie I i II kwartału 2023 roku zaznaczył dziś na Twitterze. “Do lutego 2023 inflacja będzie jeszcze wyżej, później w dół” – napisał analityk.
Bujak dodał przy tym, że “w tym roku “inflacja mocno nie straszy w Helloween” – co nie spotkało się z szerokim entuzjazmem i faktycznie wydaje się być mocno kontrowersyjną opinią, nawet jak na ekonomistę zasiadającego w banku mocno zbliżonym do obecnej władzy.
Pomijając jednak prywatne opinie analityków dotyczące tego, czy wzrost cen jest “straszny”, czy też nie, większość z nich jest zgodna, że najbliższe miesiące będą obfitowały w kolejne wzrosty, a wstępnie szacowany szczyt inflacji przypadnie właśnie na przełom pierwszego i drugiego kwartału 2023 r.
W eurolandzie padł rekord. Inflacja w strefie euro najwyższa w historii
Szybkie szacunki inflacyjne, które opublikował dziś Główny Urząd Statystyczny, nie są jedynymi, które mogły otworzyć dziś oczy obserwatorom danych makro. Jak podał bowiem Eurostat, zharmonizowany indeks cen konsumpcyjnych (HICP) w strefie euro wyniósł w październiku 10,7 proc., a więc o 0,8 proc. więcej niż miesiąc wcześniej i jest o pół procenta wyższy od prognoz analityków.
We wrześniu inflacja w eurolandzie wyniosła 9,9 proc. (wstępny szacunek 10 proc.), w sierpniu była o 0,8 proc. niższa (+9,1 proc. rdr), zaś w lipcu 2022 r. wyniosła 8,9 proc.
Najszybciej w krajach z europejską walutą rosły w październiku ceny energii (+41,9 proc. w ujęciu rocznym), żywności wraz z napojami alkoholowymi i wyrobami tytoniowymi (+13,1 proc. rdr) oraz “pozostałe dobra konsumpcyjne” (+6 proc. rdr). Usługi w strefie euro podrożały w październiku o 4,4 proc. względem cen z analogicznego miesiąca roku ubiegłego.
Wśród krajów eurolandu z najwyższą inflacją w październiku mierzą się odpowiednio: Estonia (+22,4 proc.), Litwa (+22 proc.) oraz Łotwa (+21,8 proc.). Najniższe odczyty odnotowano we Francji (+7,1 proc.), Hiszpanii (7,3 proc.) i Finlandii (+8,3 proc.).
Warto zaznaczyć, że dwucyfrowa inflacja HICP w strefie euro pojawiła się po raz pierwszy w historii, co wywiera coraz większą presję na Europejski Bank Centralny (EBC) do dalszego zacieśniania polityki monetarnej, a więc m.in. kolejnych podwyżek stóp procentowych.
Inflacja w górę – podwyżki stóp praktycznie pewne
Znacznie przewyższające cele inflacyjne zarówno NBP, jak i EBC szacunki powodują, że już niedługo banki centralne mogą po raz kolejny dokonać podwyżek stóp procentowych, a co za tym idzie, jeszcze mocniej uderzyć w kieszenie przede wszystkim osób spłacających kredyty hipoteczne, zwłaszcza te zaciągnięte w ostatnich dwóch latach.
Przypomnijmy w tym miejscu, że – mimo wyższych odczytów inflacyjnych we wrześniu br., w stosunku do sierpnia 2022 r. – Rada Polityki Pieniężnej postanowiła pozostawić stopy procentowe na poziomie sprzed dwóch miesięcy, co wielu ekonomistów uznało za dobre posunięcie, a kredytobiorcy – tylko pozornie – za znak zakończenia cyklu podwyżek oraz zatrzymanie wzrostów rat kredytów.
Pozorność polega jednak na tym, że rynek nie wierzy, iż RPP nie będzie zmuszona do dalszego zacieśniania polityki pieniężnej, co ma odzwierciedlenie w stałym już wzroście wskaźnika WIBOR, o który oparte są w końcu kredyty na polskim rynku finansowym i który to właśnie wpływa na wysokość oprocentowania kredytów zaciąganych zarówno przez konsumentów, jak i przedsiębiorców.
Zgodnie z najnowszymi danymi (31 października 2022 r.) WIBOR 3M wynosi już 7,48 proc., WIBOR 6M 7,68 proc., a WIBOR 1Y 7,81 proc., co także daje do zrozumienia, że dalsze podwyżki stóp procentowych w Polsce są już mocno wyczekiwane.
Europejski Bank Centralny również nie może grać z inflacją na przeczekanie i będzie zmuszony w krótkim okresie czasu do podniesienia stóp procentowych, co także wywrze dodatkową presję na Narodowy Bank Polski i doprowadzi do kolejnych wzrostów oprocentowania kredytów i depozytów zaciąganych / składanych w złotym. Dlaczego? Bo jednym ze skuteczniejszych i co istotne sprawdzonych sposobów na walkę z inflacją jest właśnie spowalnianie gospodarki poprzez podnoszenie kosztu pieniądza.
Sęk w tym, że NBP – jak przekonuje wielu ekonomistów, także tych zasiadających w RPP – stopy procentowe podnosił zbyt nisko i zbyt łagodnie, przez co rynek, ani konsumenci nie zaciągnęli ręcznego tak, jak życzyłby sobie tego dziś Adam Glapiński.